Alojzy Cabała nie żyje

Zmarł 31 maja 2022 w wieku 82 lat. Od wielu tez lat z sukcesem zmagający się z chorobą, aż …

Wielki Przyjaciel Limanowej, a szczególnie przewodników i w ogóle ludzi związanych z tutejszym oddziałem PTTK.

Znaczące ożywienie tego stowarzyszenia nastąpiło w 1976 r gdy po kursie zorganizowanym w Limanowej przez Wojewódzki Oddział PTTK czternaścioro z nas uzyskało uprawnienia przewodnika beskidzkiego. Piętnastym był Alojzy Cabała – prowadził zajęcia, a następnie egzaminował z zakresu historii sztuki. A po zakończeniu tej czynności przystąpił do zdawania u kolegów egzaminatorów pozostałych obowiązujących przedmiotów. Efekt był pomyślny i Alojzy stał się przy okazji „przewodnikiem limanowskim”.

I rzeczywistym dobrym kolegą nas wszystkich. Często od tego czasu odwiedzał Limanową uczestnicząc w wycieczkach szkoleniowych ( właściwie to każda wyprawa turystyczna z jego udziałem była „szkoleniowa”, bo wykorzystywał okazję, by poszerzać wiedzę uczestników na temat napotykanych zabytków, a czynił to interesująco ) rajdach młodzieżowych czy imprezach o charakterze krajoznawczym. Oczywiście był też współprowadzącym kolejnych trzech limanowskich kursów na przewodników.

Nie potrafię policzyć prelekcji jakie zaprezentował w Limanowej – czy to w Dworze Marsów, czy w bibliotece – poświęconych różnym dziedzinom sztuki czy też relacjom z wyjazdów zagranicznych, np. z niezwykle trudnej do zrealizowania wyprawy na niedostępną dla świeckich grecką Górę Atos, „ul mnichów”.

Do 1980 r Alojzy był dyrektorem Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, miał kompetencje merytorycznego nadzoru nad podobnymi placówkami w województwie ; dużo dobrego udało mu się zdziałać. Dla przykładu wdzięczne mu były za pomoc starosądeckie klaryski, których klasztor był w części zawłaszczony przez państwo – z owej dobroci zakonnic skorzystaliśmy i my, mając staraniem Alojzego możność obejrzenia artefaktów klasztornych, w które starosądecki, objęty ścisłą klauzurą dom klarysek jest bogaty, ale mało kto ma okazję się z nimi z bliska zapoznać.

W okresach „przewodnicko martwych”, późną jesienią, zapraszani byliśmy na „spotkania muzealne” w sądeckim Domu Gotyckim lub w podległym muzeum skansenie budownictwa w Falkowej. Wszystko wg „cabałowaj zasady”, że przewodnik powinien wiedzieć 10 % więcej od najbardziej rozgarniętego uczestnika wycieczki.

W swojej wieloletniej praktyce przewodnickiej nie zapominałem o nauce Alojzego – Jak trafi się wam grupa „cebrzyków”, to trudno, coś tam musicie pokazać, bez potrzeby się nie wysilajcie.

Ale jak wycieczka okaże się GODNA , to dajecie z siebie wszystko, by jak najpełniej i najciekawiej zaprezentować to, co wartościowe.

Wspaniałe były owe posiady- biesiady przewodnickie z Alojzym. Miał poczucie humoru i dar opowiadania. Czego nam z zakamarków ówczesnej „skrzeczącej pospolitości” kultury nie wydobył !

Na przykład. Jedynie słuszna władza za tow. Gierka poleciła, by największe socjalistyczne zakłady produkcyjne kraju objęły mecenatem kulturę i sztukę. W Nowym Sączu padło na ZNTK (dzisiaj NEWAG) a obiektem opieki został Paszyn – wieś podsądecka bogata w kilkudziesięciu aż artystów ludowych. No to urządzimy im w Sączu wystawę, a potem się zobaczy …

-Zaraz, zaraz – wtrącił czynnik polityczno-ideowy – a czy nie należy wcześniej przeprowadzić z nimi „polit-obrabotkę” ?

Posłano więc do Paszyna lektorów PZPR . Skutek ?

Był. Jedna z artystek, wyjątkowo nabożna Maria X. sporządziła cykl obrazów przedstawiających Lenina z Krupską, jak modłą się pod figurą patrona spraw beznadziejnych Judy Tadeusza.

Po roku 1980 Alojzy przeniósł się do Krosna, gdzie został kierownikiem Biura Dokumentacji Zabytków, a w latach późniejszych wojewódzkim konserwatorem zabytków. Zwiększona o 100 km odległość od Limanowej nie spowodowała zarzucenia kontaktów. Mimo nie najlepszych połączeń komunikacyjnych przybywał często, choć wiązało się to najczęściej z koniecznością noclegu. Z tym nie było kłopotu, bo okazja do goszczenia go była zaszczytem. Wiec Alojzy przybywał na

prywatne czy oficjalne spotkania, choć lata i zdrowie dawały znać, a prezentował się jak zawsze bezinteresownie. Symboliczny poczęstunek i przyjazne twarze przyjaciół wystarczały w rekompensacie.

Gdy ze zdrowiem było już gorzej utrzymywał kontakt telefoniczny czy mailem, zawsze zainteresowany limanowskimi sprawami i ludźmi

Aż w końcu i na to zabrakło sił …

Pozostanie w dobrej pamięci tych, którzy Go znali, a niech i wiedzą o Nim choć trochę inni.

ZbS